Witajcie po przerwie! Mam nadzieję, że macie się dobrze i nie dajecie się pokonać deszczowej jesieni. Ten wpis jest inny niż wszystkie i to nie bez powodu. Jak wiecie, piszę bloga z pasji. Od dawna marzyłam o jego założeniu i oto się stało! Założyłam swojego bloga, a żeby był jeszcze bardziej mój, stworzyłam własną, niezależną stronę http://www.emocjomania.pl/, na którą wszystkich serdecznie zapraszam! Zajrzyjcie również na mój fanpage po dawkę motywacji i nowości :)
października 09, 2020
Już jest - emocjomania.pl
sierpnia 13, 2020
sierpnia 06, 2020
sierpnia 02, 2020
czerwca 19, 2020
czerwca 16, 2020
czerwca 12, 2020
czerwca 09, 2020
czerwca 05, 2020
czerwca 03, 2020
Jak dmuchawce na wietrze
Wchodzę do ciemnego, murowanego budynku. Sprawia wrażenie internatu rodem z filmów fantasy. Potężna budowla z wieżyczkami i rzędami okien. Od niej ciągnie się gruby mur. Powoli zaglądam do wnętrza szpitala. Wychodzę po kilku stopniach, uważając na progi i popycham szklane drzwi, które chcą mnie wypchnąć. Wypuszczam powietrze. Naprzeciwko mnie jest recepcja, a po jej obydwu stronach dużo białych drzwi, prowadzących do odmiennej rzeczywistości. Poza tym korytarz i liczne krzesła.
Byłam tu już wiele razy,
dlatego wiem, że na drugim piętrze są drzwi, których nie można przekroczyć, a
obok kolejne, za którymi kobiety w niebieskich uniformach monitorują stan
pacjentów.
-Czy mogę w czymś pomóc?
– głos mężczyzny w średnim wieku wyrywa mnie z zamyślenia. Mierzymy się
wzrokiem. Od razu rozpoznaję, że to stróż porządku. Jestem nieco
zdezorientowana. Głos grzęźnie mi w gardle.
-Ja… - dukam. – Czekam na
kogoś. Dziękuję.
Znowu mogę oddychać. A
gdy odrywa ode mnie wzrok, jest jeszcze lepiej.
Kasia
Szczupła, długie nogi,
idealna figura. Piękna. Każda dziewczyna z miasta musiała jej zazdrościć. Wtedy
nadszedł tamten dzień. Dziewczyna wracała jak zwykle z pracy z głową
przepełnioną tysiącem spraw. Zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Kończyna dolna
— zmiażdżona. Lekarze robili wszystko, żeby uratować nogę, jednak ich próby
zakończyły się porażką. Noga — amputowana. To był dosłownie moment, gdy
wszystko runęło i stało się czarno-białe. Życie zaczęło wyciekać z Kasi.
Zdawałoby się, że jedyne, co jej zostało to… umierać.
Myślała, że wszystko
przegrała. Wtedy niespodziewanie zjawił się on – policjant bez nóg, poruszający
się na dwóch protezach. Przyszedł do jej sali za namową jednej pielęgniarki.
Osobisty zwiastun nadziei. Żeby się nie bała… i walczyła. Bo życie to dar. I
trzeba walczyć aż do ostatniego oddechu. Bo zawsze jest nadzieja. Nawet jeśli
wszystko się spieprzy.
Policjant okazał się dla
dziewczyny aniołem, który wniósł w jej życie światło. Tak ją poruszył, że
postanowiła walczyć… i zwyciężyć. Jej oczy zaczęły się na nowo otwierać
Dostrzegła, że ma obok siebie kochających rodziców. Że SĄ i dają jej siebie. Na
100 procent… Był też chłopak, który ją kochał i okazywał jej wsparcie. Do tego
cały zespół terapeutyczny. Pełno życzliwych i dobrych ludzi. Wszyscy jej
kibicowali. Z serca.
Po jakimś czasie się
pozbierała. Wróciła do domu, a jej koledzy zorganizowali maraton, żeby
nazbierać na lepszą protezę. Udało się. Dziewczyna się zrehabilitowała.
Historia Kasi poruszyła
nie tylko pielęgniarki, kolegów…, ale też władze samorządowe, które
zaproponowały jej pracę. Tak, pracę. Dziewczynie z protezą.
To nie koniec. Poznała
innego mężczyznę i obecnie jest mężatką. Choć nigdy nie poznałam jej osobiście,
wiem, że jest piękna… i szczęśliwa.
-Na intensywnej terapii
znajdują się pacjenci po rozległych zabiegach operacyjnych. Chorzy często
wymagają oddechu zastępczego, dlatego są podłączeni do respiratora. Aparatura
monitoruje ich podstawowe parametry życiowe – tłumaczy Izabela – pielęgniarka.
Jest zwykły dzień.
Opróżniamy filiżanki pełne białej kawy.
Bycie pielęgniarką nie
jest łatwe. To jeden z najtrudniejszych zawodów. Często dostrzegam zmęczenie na
jej twarzy, ale nigdy się nie skarży. Dla niej to wszystko ma sens. Dla mnie
też. Podziwiam ją. Jest moim autorytetem. Ratuje ludziom życie…
-Toaleta całego ciała w
łóżku chorych. Wykonywanie zleceń lekarskich – podawanie leków, podłączanie
kroplówek, pobieranie badań, monitorowanie podstawowych parametrów. Ciągłe
sprawdzanie, zapisywanie, odnotowywanie w indywidualnej karcie zleceń pacjenta
– Tak w skrócie opisuje swój dzień Izabela. - Przyjmujemy też nowych pacjentów
po zabiegach. Zmieniamy pozycję ich ciała, co 3 godziny i tak do wieczora. Mamy
dużo zleceń. Co godzinę podaje się antybiotyki. Musimy być stale w gotowości.
Reanimujemy, gdy dojdzie do nagłego zatrzymania krążenia.
Franek
Mężczyzna około
pięćdziesiątki. Trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Przeszedł operację.
Po niej leżał zupełnie nieprzytomny przez dwa miesiące. Jak trup. Wydawało się,
że już nic z niego nie będzie. Że cmentarz i kaplica. Lekarze nie dawali mu
żadnych szans. Z medycznego punktu widzenia był już martwy…, więc nadszedł czas
na szykowanie trumny i ustalenie daty pogrzebu.
Nagle stan jego zdrowia
zaczął się poprawiać. Po dwóch miesiącach. Nastąpił niespodziewany przełom.
Mężczyzna całkiem doszedł do siebie. Obudził się. Wrócił do życia. Zaczął
chodzić. To był sukces. Cud, którego medycyna nie potrafi wyjaśnić.
Pewnego dnia pielęgniarki
przyniosły mężczyźnie pierogi ruskie. Pierogi ruskie. Musiały smakować
wspaniale. Niebo w gębie. Dla człowieka, który prawie przekroczył granicę
śmierci…
Z oddziału intensywnej
terapii POSZEDŁ do domu. Na własnych NOGACH. Prosto do domu. Zgaduję, że czuł
się jak nowo narodzony.
-Jest duża śmiertelność
wśród pacjentów. Szczególnie wysoka po pękniętych tętniakach – mówi
pielęgniarka.
W głowie mam masę myśli.
Próbuję zrozumieć, jak to jest, że ludzie żyją tak beztrosko, a za murami
szpitali toczy się walka o życie. Każdego dnia… Tak wielu umiera na stołach
operacyjnych. Nie może to do mnie dotrzeć.
Szpital Zakonu
Bonifratrów. Tak wielu tędy przechodzi. Mijają go młodzi, dojrzali, starsi.
Widzę ich. Kobieta z psem na smyczy. Mężczyzna z papieroskiem. Chłopak z
teczką. Wątpię, czy ktokolwiek myśli o szpitalu, pacjentach i śmierci. Wszystko
jest za mgłą. Przecież to nas nie dotyczy. Przecież to nie nasza sprawa.
Życie w beztrosce. Życie
w pośpiechu.
Zgodnie z prawami autorskimi wszystkie imiona są fikcyjne.
Udostępnij jeśli uważasz, że ta historia może zmienić czyjeś życie!
Zgodnie z prawami autorskimi wszystkie imiona są fikcyjne.
Udostępnij jeśli uważasz, że ta historia może zmienić czyjeś życie!